![]() |
Lukka - miasto, w którym drzewa rosną na wieżach |
Na Sardynii zamieszkaliśmy w wynajętym apartamencie w miasteczku Capoterra, o którym niewiele mogę w tej chwili napisać, oprócz tego że jest małe, spokojne i położone blisko strefy przemysłowej Cagliari. Z drogi wypatrzyłam kierunkowskaz do fabryki/browaru firmy Heineken, której chyba nie muszę bliżej przedstawiać. Capoterra jest nieco oddalona od morza, ale za to z okna i z tarasu widać zielone wzgórza, a jeżeli popatrzy się w przeciwnym kierunku to w oddali majaczy wybrzeże morskie i saliny, na których mieszkają flamingi.
Pogoda jest całkiem do rzeczy, chociaż akurat dzisiaj prawie cały czas niebo było zachmurzone i panowała duchota. Temperatura nie przekroczyła przez ostatnich parę dni 30 stopni i w sumie to dobrze. Żeby przełamać monotonię pobytu, który, nie ukrywam wiąże się dla nas z pracą łączoną z opieką nad dziećmi, pojechaliśmy dzisiaj na lunch do pobliskiej Puli. I tutaj dochodzimy do sedna sprawy, czyli powodu, dla którego Sardynia w szczególności, a Włochy w ogólności są dla mnie pięknym miejscem.
Nie, nie chodzi mi o przecudowne zabytki, których w kontynentalnej części Włoch nie brakuje. Jednak na Sardynii, oprócz wszechobecnych nuragów, z zabytkami, które wzbudzałyby mocniejsze bicie mojego serca, jest krucho. Za to jest tu obecna włoska kuchnia, a za nią dałabym się pokroić. Przebogata, zróżnicowana, pyszna - idealnie odpowiada gustom całej ekipy. Dla zaostrzenia apetytu popatrzcie na to, jakie to dania wypróbowaliśmy dzisiaj w Puli - była pizza z grzybami leśnymi, penne arrabiata, pierś z kurczaka z dodatkiem warzyw - pychotka!
![]() |
Pizza z grzybami leśnymi - taka, jaką najbardziej lubię! |
![]() |
Kuchnia włoska - kochana od pokoleń przez wszystkie generacje |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz