Pierwsza wizyta na Sardynii składała się z w głównej mierze z pobytu w mieście Quartu Sant'Elena. Owszem, wychylałam z niej nosa, ale sporo czasu spędziłam na spacerach i wypatrywaniu lokalnych ciekawostek. Jako miłośniczka historii, zwłaszcza antycznej, nie znalazłam w Quartu zbyt wielu atrakcji, ale wiosenną porą miasteczko i tak okazało się miejscami całkiem urocze. Sporo w nim jednak zakątków zaniedbanych, niestety...
 |
| Boczna uliczka w Quartu Sant'Elena |
Zastanawiała mnie dziwna, według moich standardów, nazwa miasta. Z podręcznego źródła wiedzy (czyli Wikipedii) dowiedziałam się, że pochodzi ona z połączenia dwóch faktów związanych z osadą. Po pierwsze, jest ona oddalona od Cagliari o cztery mile (po łacinie
Quartum miles), a po drugie - przejeżdżała tędy niegdyś święta Helena, matka rzymskiego cesarza Konstantyna Wielkiego.
 |
| Tym skuterem święta Helena raczej nie przejeżdżała przez Quartu, ale kto tam ją wie? |
Głównymi zabytkami w Quartu Sant'Elena są kościoły, w tym
Sant'Elena Imperatrice, czyli pod wezwaniem świętej Heleny,
Santa Maria Cepola (obecnie w mocno zrujnowanym stanie, niedostępny dla wiernych i turystów) oraz
Sant'Agata.
 |
| Chiesa di Sant'Elena |
 |
| Chiesa di Sant'Elena |
 |
| Chiesa di Sant'Efisio |
W pobliżu Quartu Sant'Elena znajduje się, jak i na całej Sardynii, wiele nuragów, ale najciekawsze okazały się dla mnie
Saliny Molentargius, stanowiące park krajobrazowy oraz ptasi raj. O nich jednak może już innym razem (najlepszym momentem będzie ten, kiedy dorobię się dobrego teleobiektywu).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz