piątek, 4 lipca 2014

Jak się mieszka na Sardynii?

Przez najbliższy miesiąc naszym drugim domem ma być apartament, który wynajęliśmy w miasteczku Capoterra. W sumie śmiesznie wyszedł nam ten wynajem - apartament należy do pana o imieniu Andrea, który dwa miesiące temu wyemigrował z rodziną do Brukseli, a my tymczasowo wyemigrowaliśmy na Sardynię. Fajne jest zwłaszcza to, że mieszkamy w normalnym apartamencie, który jeszcze całkiem niedawno zajmowała rodzina właściciela, a nie w lokum przygotowanym specjalnie pod wynajem. Andrea tak się zresztą przejął rolą gospodarza, że zaopatrzył nas w podstawowe produkty spożywcze na początek pobytu.


Widok z tarasu dachowego na Capoterrę

Apartament położony jest na obrzeżach Capoterry - o ile w kontekście tego małego miasteczka można mówić w kategoriach centrum i obrzeży. Tuż obok, na parterze sąsiedniego bloku, działa spory dyskont spożywczy, należący do sieci LD, podobno drugiej co do wielkości we Włoszech, po Lidlu. Co prawda w porównaniu w owym Lidlem wybór towarów jest ograniczony, ale nie trzeba daleko biegać lub jeździć za wodą do picia czy makaronem. Naprzeciwko budynku mamy natomiast widok na tzw. Palazzetto dello Sport czyli dużą halę sportową, przy której stoi olbrzymi dmuchany basen. Co chwilę widzę, jak mieszkanki Capoterry usiłują w nim zgubić nadmiar kilogramów, uzyskanych zapewne przez konsumpcję wszystkich lokalnych smakołyków. Zresztą jak tak dalej pójdzie, to pewnie będę się tam musiała zapisać na aqua-aerobik.

Nasz apartament jest na drugim piętrze, a nad nim mamy do dyspozycji przestronny taras dachowy - dostępny dla wszystkich mieszkańców bloku. Oprócz ładnych widoków na okolicę na tarasie stoją dwa sporej wielkości grille - zadziwiający mnie, przyzwyczajoną do zakazu grillowania w polskich blokach, pomysł. Tutaj regulamin apartamentowca zawiera jedynie uwagę, żeby w upalne dni nie wzniecać zbyt wysokich płomieni. Faktycznie, już drugiego dnia pobytu dobiegł mnie zapach pieczonej kiełbasy, może trzeba będzie skorzystać z możliwości, zwłaszcza, że na naszym prywatnym balkonie też jest stosowne stanowisko.

Stanowisko tarasowe do grillowania


Lektura wspomnianego regulaminu jest zresztą wielce pouczająca i daje do myślenia na temat różnic kulturowych między Polską a Włochami. Obowiązuje nas tutaj cisza nocna, od godziny, uwaga, uwaga - 24! Za to mamy dodatkowe godziny ciszy w porze riposo czyli włoskiej odmiany sjesty: od 13 do 15:30.

Zagwozdką pozostaje dla nas nadal gospodarka odpadami w wydaniu włoskim. Co prawda w Polsce segregujemy odpady od wielu lat, ale tutejsze zwyczaje nas nieco onieśmielają. Segregujemy śmieci wg pięciu kategorii, a ich wywóz rozplanowany jest w porządku tygodniowym - każdy rodzaj śmieci odbierany jest w inny dzień, o czym trzeba pamiętać wystawiając kontenery i worki przy bramie wjazdowej na teren posesji. Przykładowo wywóz papierów będzie dopiero za 6 dni.
Widok na Capoterrę


Zdecydowaną bolączką są powtarzające się regularnie, kilka razy dziennie, braki bieżącej wody. Zresztą nawet, gdy woda płynie, to ledwo ciurka z kranów. Na szczęście możemy się ratować uruchamiając zbiornik zapasowy, aktywowany włączeniem jednego z bezpieczników.

Wyposażenie naszego apartamentu jest dość bogate i zapewnia w miarę normalne funkcjonowanie. Moim jedynym zmartwieniem jest brak zmywarki do naczyń, a co więcej - brak miejsca do ich suszenia oraz niezwykle mały zlewozmywak. Jeżeli dodać do tego niewielki blat roboczy w kuchni to można się zastanawiać, czy gospodarze w ogóle coś sobie sami gotowali, czy jedynie odgrzewali dania gotowe. Na taką okoliczność mamy bowiem zarówno piekarnik, jak i kuchenkę mikrofalową oraz specjalny opiekacz do mrożonej pizzy.

Oprócz standardowej łazienki w apartamencie jest pomieszczenie łączące funkcje pralni i składzika na różne różności. Wygląda ono na przerobione z poprzedniej łazienki, a nowa łazienka zajmuje chyba dawny pokój sypialny. Dziwi mnie obecność w tym pomieszczeniu elektrycznej suszarki do prania - z chęcią zamieniłabym ją na zmywarkę, zwłaszcza, że z suszeniem ubrań przy panujących tu temperaturach i wiejącym od morza wietrze nie ma najmniejszego problemu. Za to mamy w łazience bidet - rzecz stanowiąca w Polsce stosunkową rzadkość, a we Włoszech uznawaną za standardowe wyposażenie mieszkań i hoteli. Zresztą taki bidet to wspaniała rzecz, służąca do wielu nieoczekiwanych czynności, w tym - zapierania ubrań, mycia dziecięcych rączek i urządzania wyścigów dmuchanych rybek.

Po lewej stronie - Pałacyk Sportu

2 komentarze:

  1. Iza
    Pokaaaaaa te pląsawice wodne i basen plissss

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapoluję fotograficznie z tarasu, ale to po weekendzie :)

      Usuń